John Brunner - Wszyscy na Zanzibarze
20:46
Antyutopia. I to wysokiej klasy. Niczym 1984, czy Nowy Wspaniały Świat. Różni się tym, że to wizja naszych czasów z lat 60. A także kilkoma innymi rzeczami, o których jeszcze wspomnę. Książka jest wizją mimo wszystko całkiem trafną.
Głównymi Bohaterami są Norman i jego współlokator Donald. Mieszkają w Nowym Jorku, jednak los kieruje ich w zupełnie rejony świata. Do niezwykle przyjaznej Beninii oraz do przeludnionego Yatakangu.
Żyją oni w świecie będącym dla autora przyszłością (lecz dla nas już przeszłością); Jest to rok 2010. Choć jako takich odniesień do totalitaryzmów brak, to właśnie z nimi się to kojarzy. Szeroko stosowana Eugenika, świat w którym nie można tak po prostu mieć dzieci.
Uwagę zwraca niebanalna struktura książki. Składa się ona z kilku części. "Ciągłości"- czyli akcji z udziałem bohaterów, kilku publikacji fikcyjnego pisarza Chada Mulligana np. "Leksykon Trendyzborodni " oraz wątkami bohaterów pobocznych. Publikacje te są wątkiem na tyle ciekawym, że z wielką chęcią przeczytałbym je całe jako oddzielną książkę.
Pojawiają się także ogłupiające urywki z mediów (głównie ze Skanalizatora). Jest to genialne, lecz trochę przesadzone przedstawienie bezsensownych newsów dzisiejszych mediów.
Ale właśnie, czy inne aspekty realiów autor przewidział dobrze? Częściowo tak, częściowo nie. W aspekcie krajów nieco się pomylił (Yatakang i stan USA Isola raczej nie istnieją), lecz dobeze przewidział istnienie czegoś w rodzaju Unii Europejskiej (tam Wspólnej Europy i bardziej jednego państwa niż unii). Wspomnienia moim zdaniem wymaga bardzo ciekawa kwestia budowy nad Nowym Jorkiem Kopuły Fullera, czyli zadaszenia całego Manhattanu.
Jak chodzi o realia społeczne, to trochę pomylił się z szeroko pojętą Eugeniką. Jak wspomniałem w książce są wydawane pozwolenia na dzieci, robione badania genetyczne; po drugim dziecku ludzie są dyskryminowani. W książce ludzie są też bardziej bez skrupółów niż my. Zrewolocjunizowany jest także transport lotniczy. Z kolei Brunner nie przewidział Internetu (jak większość pisarzy); gdy ludzie chcą się czegoś dowiedzieć muszą dzwonić do encyklopedii.
Pojawia się także bardzo ciekawy wątek tworzenia nadludzi i etyki tegoż procesu.
Jednak co do tego wszystkiego ma tytuł "Wszyscy na Zanzibarze"? To pytanie zostawiam już dla was, czytających.
Jeśli przeczytaliście już wszystkie antyutopie i to antyutopia o światach wyimaginowanych i przyszłości/ przyszłości przeczytajcie tą - o teraźniejszości.
Ta jest inna. Nie ma sprzeciwu społecznego. Rebeliantów. Nie ma bohatera, który by starał się obalić system. Bo systemu nie ma. Jest za to świat, nasz, ale przedstawiony jako antyutopia
0 komentarze